,, z perspekty Stelli ”
***tydzień później ***
Tydzień w szkole minął bardzo szybko, za to czas spędzony w domu nie był już tak kolorowy. Ciągłe kłótnie o najmniejszą głupotę z Louis’em doprowadzały mnie do szału. Zresztą reszta domowników też miała nas dosyć.
***dzień przed wyjazdem***
Siedziałam u siebie w pokoju pakując już ostatnie rzeczy do walizki. Gdy
usłyszałam Zayn’a. -Stell’a!
-Co?!- nie miałam ochoty schodzić na dół gdzie siedzieli wszyscy, a zwłaszcza nie miałam zamiaru przebywać w tym samym pomieszczeniu co Loui’s.
-Chodź na chwilę!
Z lekkim grymasem na twarzy zeszłam na dół.
-Co jest? – spytałam zakładając jedna rękę na drugą.
-Zrobisz mi herbatę? – powiedział błagalnym tonem.
-Tylko po to mnie wołałeś? Jesteś …- do moich uszu dobiegł śmiech przyjaciół.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu rzucając każdemu wrogie spojrzenie. Zdziwiło mnie, że nigdzie nie widziałam Louis’a. Przecież jeszcze niecałe 10 minut temu siedział tu z nimi i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie ma zamiar opuścić dom.
-Idiota! – powiedziałam w stronę mojego brata i odwróciłam się na pięcie chcąc opuścić salon i wrócić do swojego pokoju dokończyć wcześniej wykonywaną czynność.
-Dobra tak na poważnie to mam ci przekazać, że masz iść do sklepu. – powiedział Zayn gdy byłam już blisko schodów.
Ponownie odwróciłam się w jego stronę posyłając mu pytające spojrzenie.
-Mama Cię prosiła, żebyś przed jutrzejszym wyjazdem kupiła te jej ulubione czekoladki. Przecież wiesz jak ona je uwielbia.
-Mnie prosiła? To czemu nie zadzwoniła do mnie tylko do ciebie? – kolejny raz w ciągu tego dnia posłałam mu pytające spojrzenie.
-Nie wiem. Może miałaś rozładowany telefon, albo nie usłyszałaś, albo…
-Albo prosiła o to ciebie, ale ty jesteś zbyt leniwy, żeby wstać z kanapy i pójść do sklepu! – powiedziałam.
-Dokładnie tak. Widzisz jak ty mnie znasz. A teraz bądź dobrą siostrą i idź do sklepu. – powiedział posyłając mi jeden ze swoich uśmiechów.
-Dobra pójdę do tego sklepu, ale dajesz mi kasę na te czekoladki i w najbliższą sobotę zabierasz mnie na zakupy! – powiedziałam z triumfalnym uśmiechem wiedząc, że mój leniwy braciszek zgodzi się na moja propozycję.
-Ok. Pieniądze są w mojej kurtce, która jest w moim pokoju na łóżku.
Opuściłam salon i poszłam do pokoju Zayn’a. Wchodząc do jego sypialni zobaczyłam Nicoll i Louis’a, którzy czegoś szukali.
-O Stell’a nie widziałaś może tej płyty, którą ostatnio kupił Zayn? – spytała Nicoll.
Pokręciłam przecząco głową.
-No dobra to ja idę poszukać jej w salonie!- krzyknęła, wstając szybko z podłogi i jak jakiś maratończyk, który ma zamiar wygrać rzuciła się do biegu w stronę drzwi.
Razem z Louis’em spojrzałam się na dziewczynę, której zachowanie było dosyć dziwne. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka i triumfalny śmiech reszty przyjaciół za drzwiami. Podeszłam w stronę drewnianego prostokąta i natarczywie naciskałam na klamkę mając nadzieję, że to coś pomoże i drzwi się otworzą. Jednak na marne. Z nerwów kopnęłam w drzwi.
-Nicoll otwórz te drzwi! Bo pożałujesz! – krzyczałam.
-Nie!
-Wypuścimy Was dopiero jak się pogodzicie! – usłyszałam Zayn’a.
-Ale my się nie kłócimy! – tym razem powiedział Louis, który nie wiadomo kiedy podszedł do drzwi.
-Nie no wcale. Wy tylko prowadzicie ostrą wymianę zdań.
-Dokładnie tak Harry! – krzyknął lekko zirytowany Loui’s.
-Zayn jak nie otworzysz tych drzwi to sam będziesz musiał iść do sklepu.
-Stell’a przecież to był tylko podstęp- mój brat zaśmiał się szyderczo.
-Ale i tak masz mnie wziąć na zakupy.- odkrzyknęłam osuwając się bezwładnie po drzwiach.
-Ok., ale najpierw musisz stąd wyjść.
-A żeby wyjść musicie się pogodzić! – usłyszałam głos Niall’a.
***10 minut później***
Siedzę z Louis’em w pokoju już od dłuższego czasu, ale żadne z nas się nic nie odzywa. Podeszłam do okna i przyglądałam się jak nasi przyjaciele bawią się na dworze. Widok leżącego Niall’a w sporej zaspie śniegu, a tuż obok Zayn’a spowodował sporą salwę śmiechu. Nagle obok mnie stał Louis.
-Z czego się śmiejesz? – spytał posyłając mi pytające spojrzenie.
Nie odpowiedziałam mu nic. Jedynie wskazałam ręką na okno. Już po chwili oboje leżeliśmy na podłodze tarzając się ze śmiechu.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru spędzić tu wieczności. – powiedziałam.
-Ale co zamierzasz zrobić? Przecież oni nas tak szybko nie wypuszczą.
-Oni może nie, ale… - przeniosłam swój wzrok na duże balkonowe okno.
-Chyba żartujesz! – krzyknął przerażony Louis. – przecież to niebezpieczne!
-Oj Louis, Louis. Nie mów, że nigdy nie wymykałeś się z domu przez okno. – powiedziałam podchodząc bliżej okna. – Oj chodź!
-Dobra, ale co im powiemy?
-Nic, że miedzy nami jest wszystko ok.
-A jest ok.? – spytał przyciszonym głosem. Tak jakby chciał, żeby tego nie usłyszała.
-Nie wiem, ale zawsze można spróbować zrobić tak, żeby było wszystko dobrze. –powiedziałam z uśmiechem – a teraz chodź!
_______________________________________________
No to napisałam kolejny rozdział. Nie wiem czy się Wam spodoba. Mi osobiście średnio przypadł do gustu, ale ocenę pozostawię Wam J
Następny za 12-14 komentarzy.
Za komentarze pod poprzednim rozdziałem bardzo Wam dziękuję.
Przepraszam za błędy :)